Wodoodporny eyeliner w żelu, ale czy na pewno czarny jak węgielek ?
Dobry eyeliner, który będzie się trzymał na powiekach cały dzień nie jest wcale tak ciężko znaleźć. Byłam bardzo zadowolona z żelowego Catrice i Essence. Problemem jest znaleźć produkt, którym wystarczy raz przejechać po powiece żeby uzyskać pożądany kolor. Niestety eyeliner Pierre Rene nie należy do tej grupy, więc do ideałów go nie zaliczę. Choć przez krótką chwilę miałam taki zamiar.
Opakowanie. Eyeliner kupujemy zapakowany w kartonik z fajną grafiką, "instrukcją obsługi", propozycjami kresek oraz z innymi potrzebnymi informacjami. W środku znajdujemy plastikowy słoiczek z długą nakrętką (jak w lakierach GR z serii Paris), która jest tak naprawdę schowanym pędzelkiem. Dobry patent w podróży.
Pędzelek. Z reguły dołączane gąbeczki lub pędzelki lądują w koszu, bo nie grzeszą jakością. W tym przypadku jest inaczej. Spisuje się w miarę dobrze (maluje cienkie i grube kreski), łatwo się czyści, ale i tak nie zastąpi tego pędzla skośnego lub tego łamanego od Manhattanu. Trzeba się nauczyć jego obsługi.
Kolor. Carbon Black to jedna z czterech wersji kolorystycznych. Niestety, żeby uzyskać efekt mocnej czarnej kreski trzeba się sporo namachać i odczekać trochę czasu. Za cienka warstwa lub kreska to gwarantowany prześwit, a za gruba długo schnie. Czasochłonność wykonywania makijażu przez stopniowanie koloru skutecznie mnie zniechęca. Lubię malować kreski na 3 razy, tutaj muszę więcej razy przejeżdżać pędzelkiem po powiece. Prawdopodobnie jak trochę zgęstnieje to jakość się poprawia...no cóż - czekałam na to kilka miesięcy i nic. Po tych wszystkich pozytywnych opiniach mam wrażenie, że trafiłam na trefny egzemplarz.
Konsystencja/Trwałość. Niby żelowa, ale bardziej sucha niż Essence i Catrice, co za tym idzie to bradziej gęsty krem niż żel. Rozprowadza się jednak tak samo dobrze. Zasycha trochę za długo. Przez co dokładanie koloru kończy się jeszcze większymi prześwitami niż na początku. U osób z opadającą powieką może się odbijać. Ta właściwość przydaje się tylko wtedy kiedy chcemy eyeliner rozetrzeć i wklepać w niego cień. Wodoodporna? Zdecydowanie tak. Jak już zaschnie to nic go nie rusza - wytrzymuje cały dzień, nie kruszy się. Najlepiej zmywa się płynem dwufazowym. Produkt jest hypoalergiczny.
Efekty. Kreska jaśniejsza (z prześwitami) to i tak dosyć sporo produktu, po prostu pędzelek przy każdej poprawce ściągał eyeliner. Poprawki u mnie zawsze kończą się zepsuciem makijażu. Kreska ciemniejsza jest domalowana 5 min! później - dopiero wtedy pierwsza warstwa zaschła i przestała się ślizgać pod pędzelkiem.
1 warstwa |
2 warstwy - wciąż brakuje pełnego krycia |
po poprawkach widać, że grubość kreski mi się zmieniła :/ przy dolnych rzęsach trochę zielonego cienia, bo miałam dosyć samych kresek ;) |
zdjęcie z innego dnia |
Pojemność - 2,5 ml (do zużycia w 9M)
Cena - 15-18 zł
Dostępność - drogerie Natura i inne z szafą Pierre Rene, sklepy online
Podsumowanie - Nie kupię go ponownie, chociaż znalazłam dla niego inne zastosowanie. Dobrze spisuje się na linii wodnej. Wychodzi na to, że wciąż szukam eyelinera idealnego.
- PLUSY : konsystencja, trwałość, dołączony aplikator, cena, mała pojemność
- MINUSY : za długo zasycha, przy cienkich kreskach kolor jest mało intensywny (trzeba stopniować) - to jest dla mnie bardzo duży minus
Ten produkt był częścią Obsessive box'a.
Znacie ten produkt ?
Macie z nim takie same problemy, czy tylko ja mam takiego pecha? :(
Słyszałam pozytywne opinie o tym eyelinerze. Miałam go nawet, ale bez wypróbowania oddałam w ramach wymianki. Nie przepadam za taką formą eyelinera- wolę klasykę w tej kwestii ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie po kilku zastosowaniach zdziwiłam się skąd tyle pozytywnych opinii. Widać nie był mi przeznaczony ;) Muszę chyba wrócić do eyelinerów jakie Catrice daje do limitek, powoli się przekonuję do płynnej formy, żelowe eyelinery są trudniejsze w obsłudze.
Usuńwydaje się być fajny, choć trochę odstrasza mnie ten brak intensywności..uwielbiam eyelinery, które po jednym pociągnięciu dają mega mocny efekt :D
OdpowiedzUsuńJa też wolę jak widać efekt od razu, bo wiadomo jak się kończą poprawki ;)
UsuńNo nie wiem, raczej się nie skuszę. Dla mnie najlepszy jest liner Essence:)
OdpowiedzUsuń:) Mam Essence, ale fioletowy i w konsystencji jest chyba łatwiejszy w obsłudze.
Usuńlubię ten aplikator, kolor za mało czarny
OdpowiedzUsuńpóki co najlepszy dla mnie jest z MAP :)
Kusi mnie ten MAP właśnie od czasu Twojej recenzji :P
UsuńBardzo Ci dziękuję za porady odnośnie masek algowych! :* Przyznam, że nigdy wcześniej nie miałam z nimi styczności, oczywiście poza salonem kosmetycznym, ale tam nie mogłam podejrzeć, jak kosmetyczka je przygotowuje.
OdpowiedzUsuńDziś znowu aplikowałam algowe peel-off, tyle że ze Starej Mydlarni w wersji z olejkiem arganowym. Wyszła mi na twarzy jakaś okropna jajecznica, bo maski za nic nie mogłam rozmieszać- w miseczce wydawała się dobrze rozprowadzona (mieszałam paluchem- wiem, bardzo profesjonalnie...), a nałożona na twarz utworzyła okropne grudki :( Ciężko łączyła się z hydrolatem :/ Nie wiem, czy ja zrobiłam coś źle (postępowałam według instrukcji na opakowaniu, z tą tylko różnicą, że zamiast wody dodałam hydrolat oczarowy, ale nie sądzę, by to mogło mieć tak negatywny wpływ na maskę), czy też z tą maską było coś nie tak ;/
:* oby coś dobrego z tych porad wynikło :D
UsuńJa miałam "jajecznicę" za pierwszym razem :) Pod tym linkiem jest tego dowód brrr Okazuje się, że lepiej żeby gęstniała na twarzy niż w naczyniu - czas tu jest bardzo ważny - i metalowe łyżki powinny być zastąpione plastikiem. Sama dodawałam wodę różaną i nic się nie działo, więc moim zdaniem to nie przez hydrolat. Po prostu musisz po dokładnym i szybkim rozmieszaniu od razu nakładać. Ja mam takie drewniane szpatułki jak lekarze do sprawdzania gardła :D i nimi mi się najlepiej rozprowadza równą warstwą.
Zdecydowanie potrzeby mi trening ;) Dziękuję Ci za pomoc- teraz już się nie boję masek algowych i wiem, co robiłam źle :)
Usuń:) cieszę się, że mogłam pomóc :)
UsuńNie dla mnie takie wielowarstwowce. I tak nie mam cierpliwości do zrobienia jednej kreski ;)
OdpowiedzUsuńTo tak samo jak ja ;)
UsuńOjj nie podoba mi się :(
OdpowiedzUsuńmi również :(
UsuńOstatni mój post był właśnie na temat tego eyelinera, i aż się zdziwiłam czytając Twoją recenzję, bo ja raz przejadę pędzelkiem i kreska jest dobrze widoczna, czarna.. Jedna warstwa u mnie wygląda tak jak u Ciebie dwie warstwy!:o Nie mam pojęcia, czy to zależy od partii eyelinerów? Przedziwne, bo naprawdę widzę dużą różnicę u siebie i u Ciebie. Co do reszty się nie wypowiem, bo do innych eyelinerów żelowych nie mam porównania:p ale mi ten bardzo pasuje i dokupię sobie jeszcze w brązowym kolorze:)
OdpowiedzUsuńJa byłam w równie zdziwiona czytając o nim pozytywne opinie ;) i oglądając zdjęcia pięknej kreski bez prześwitów. Muszę mieć jakiś trefny egzemplarz, bo dziewczynom już po kilku tygodniach od otwarcia gęstniał i ładnie współpracował. U mnie ... jak widać :( Konsystencja bez zmian - może to jest powodem. Chyba go chamsko na grzejniku postawię :P
UsuńŚwietna kreseczka, ja cięgle pracuje nad taką.
OdpowiedzUsuńJa pracuję nad skróceniem czasu jej powstawania ;) Trochę za długo mi na tym schodzi ;D
UsuńTeż nie lubię słabego krycia, liner musi być porządnie napigmentowany.
OdpowiedzUsuńBTW. "Diabolic look" na instrukcji mnie rozbawił ;-)
Dokładnie - eyeliner też kojarzy mi się z prawdziwie nasyconą czernią za 1 pociągnięciem. Z tym diabolic look to w sumie nie wiem co myśleć, bo dla mnie to mało diaboliczne ;D
UsuńPędzelek jaki fikuśny, szkoda że kolor nie jest trochę intensywniejszy.
OdpowiedzUsuńPędzelek o dziwo nawet fajny :) tylko właśnie intensywność eyelinera słaba :(
Usuńnie lubię kiedy eyeliner jest słabo napigmentowany, nie dość że się z nim męczę i stresuję czy kreska mi się uda, to jeszcze muszę się namęczyć żeby osiągnąć głębię koloru i wyrazistą kreseczkę
OdpowiedzUsuńco do Twojego komentarza odnośnie moich włosów, na tamtym zdjęciu nie miałam sukienki z poduszkami, ponieważ nie ubieram takich ciuszków, sprawdziłam jeszcze czy nie ma poduszek, ale nie, nie ma ;)
a faktycznie tak wygląda na zdjęciu
uściski
Mam dokładnie tak samo - żeby kreska była precyzyjna poświęcam jej trochę czasu, a każda poprawka stresuje.
UsuńEye-liner z pierre rene niestety nie należy do najlepszych, a szkoda! :( W ogóle to super wygląda ten zielony cień na dolnej powiece :D.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że rozczarowuje :(
UsuńDziękuję :)
o nie, nie, na pewno bym go nie kupiła i darowała sobie męczenie z warstwami
OdpowiedzUsuńWarstwy to jest to czego wiele z nas nie cierpi ;)
UsuńWedług mnie kiepski... prześwity i wiele warstw? Nie tego oczekuje od eyelinera
OdpowiedzUsuńJa również, także idzie w odstawkę.
Usuńmnie również nie zachwycał, może dostałyśmy jakąś felerną serię:/ budować warstwowo kreski nie lubię, bo poprawiając sto razy zawsze się coś zepsuje, ale faktycznie + za pędzelek był całkiem fajny - i właśnie dlatego chętnie go używałam na wyjeździe
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że tak :(
UsuńNo właśnie ja też się z nim "męczyłam" głównie na wyjazdach, bo pędzelek jest nawet niezły.
a wiesz, że teraz Pierre Rene ma nowy eyeliner w pisaku? :)
OdpowiedzUsuńoooo! nie wiedziałam :) Testowałaś już ???
UsuńBardzo piękna kreska, niesamowita precyzja, choć eyeliner nie jest tak kuszący :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Choć sporo nerwów mnie to kosztowało żeby nie zepsuć tego drugą warstwą ;)
Usuń