Strony

Borysek...

środa, 28 sierpnia 2013

Ci którzy są ze mną dłużej pamiętają notkę w której napomknęłam o operacji mojego psa, Borysa. Przez jakiś czas wszystko było w porządku. Pojawiły się jednak komplikacje w postaci nowego guzka i zaatakowanych nerek. Mimo, że zapewniliśmy mu możliwie najlepszą opiekę weterynaryjną, czuwaliśmy przy nim na zmiany, dawaliśmy kroplówki w domu, to nie wygraliśmy tej walki. Dziś niestety z ogromnym bólem serca musiałam pożegnać się z moim najlepszym przyjacielem... ;( 
Borys był cudownym psem. Miał w sobie tyle niespożytej energii, tyle radości i zrozumienia w chwilach kiedy potrzebowałam pocieszenia, że aż mnie zadziwiał. 

Kochał nas bezwarunkowo, jadł tylko w naszym towarzystwie, nie znosił samotności, cieszył się jak przychodzili goście, tęsknił jak wyjeżdżaliśmy na dłużej niż kilka godzin, a witał nas za każdym razem z takim samym szczęściem w oczach i z tak samo mocno merdającym ogonem. Uwielbiał słodycze, a w trakcie kolacji uwielbiał chwile w których się nią z nim podzieliśmy - w końcu udało mu się te kąski wyprosić swoimi brązowymi ślepiami, którym nie można się było oprzeć. 

Wystarczał brzęk smyczy i słowo "jedziemy" a Borys był już przy samochodzie i ochoczo wskakiwał do bagażnika - nawet jeżeli oznaczało to wizytę u weterynarza. Wycieczki samochodem uważał za wielką atrakcję, równie wielką jak nurkowanie za kamieniami w jeziorze. 

Pamiętam też do dziś jego pierwszą reakcję na śnieg, od tamtej pory wyczekiwał zimy i nurkowania tym razem w zaspach. 

Uwielbiał wyczesywanie, jak tylko widział szczotkę to już ustawiał się na chodniku i grzecznie stał. Podobnie było z odkurzaczem, jak tylko widział, że sprzątam to zerkał czy przypadkiem nie chcę też kilka razy przejechać ssawką po jego grzebiecie. Sprawiało mu to o dziwo radość.

Szkolenie nie sprawiało problemów. Ochoczo podawał łapę, siadał, kładł się, dawał głos i skakał do góry prosząc. Bywały momenty, że jak coś chciał to podchodził i podawał łapę lub kładł głowę na kolana, a jak się wstało to od razu prowadził tam gdzie chciał nas zabrać. Był naprawdę grzeczny i mądry.

Czego nie lubił? Fajerwerków, warzyw, listonosza, panów sprawdzających liczniki, os/pszczół, kagańca, kołnierza który musiał nosić po operacji, czyjegoś smutku, kotów które nie chciały się z nim zaprzyjaźnić. Bał się burzy.

Był naszym wielkim obrońcą. Żadna obca osoba nie mogła wejść na podwórko, dopóki ktoś z nas nie wyszedł. Nad jeziorem nie pozwalał wypływać dalej niż do momentu gdzie był uskok. Babcię sam wyciągał na spacery, a gdy jej koleżanka zostawała w domu to po nią wracał dosłownie ciągnąc ją za rękaw, bo przecież nie mogła zostać sama. W nocy nawet jak szczekał to się nie bałam, bo wiedziałam, że jak ktoś podniesie na mnie rękę to on zareaguje. 

Kochał nie tylko nas, ale też nasze koty. Żył z nimi w zgodzie, a jak Fiona miała kocięta to pilnował jej potomstwa jak ona szła jeść. Wkładał pyszczek do kartonu i obserwował, ciesząc się jak któryś maluszek ocierał się o jego pysk. Jak podrosły to pozwalał im nawet po sobie spacerować i nie przeszkadzało mu to, że akurat przerwały mu jego drzemkę. Te w zamian za spanie przy nim pozwalały mu się myć tym jego wielkim jęzorkiem.

...i pomyśleć, że był szczeniakiem przeznaczonym do uśpienia... Cieszę się, że tata go 9 lat temu uratował. 

Przykro mi jednak, że był z nami tak krótko i że odszedł w takim cierpieniu. Wiem, że eutanazja była jedynym słusznym wyjściem, lekarz ciągle nam powtarzał, że te 10 dni to tylko podtrzymywanie przy życiu, skoro wyniki się nie poprawiają i każdego dnia jest gorzej. Mam tylko nadzieję, że teraz jest szczęśliwy, że go nie boli, a ja w jakiś sposób poradzę sobie z jego odejściem. W końcu był członkiem rodziny, najlepszym przyjacielem i psiakiem, który dał nam wiele radości.  

To tylko pies..

To tylko pies, tak mówisz, tylko pies... 
A ja ci powiem 
Że pies to czasem więcej jest niż człowiek 
On nie ma duszy, mówisz... 
Popatrz jeszcze raz 
Psia dusza większa jest od psa 
My mamy dusze kieszonkowe 
Maleńka dusza, wielki człowiek 
Psia dusza się nie mieści w psie 
I kiedy się uśmiechasz do niej 
Ona się huśta na ogonie 
A kiedy się pożegnać trzeba 
I psu czas iść do psiego nieba 
To niedaleko pies wyrusza 
Przecież przy tobie jest psie niebo 
Z tobą zostaje jego dusza 

Barbara Borzymowska

Jeszcze taki mały apel - róbcie swoim zwierzakom badania na krew i mocz regularnie, bo nerki to cichy zabójca....

Przepraszam za tę notkę, ale musiałam się wygadać :(

24 komentarze:

  1. Przykro mi :(

    My mamy psa ponad 13 lat a od ponad 2 choruje i bierze leki na serce. Niestety też przyjdzie taki dzień, że odejdzie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż się popłakałam ze wzruszenia...
    Szczerze Ci współczuję - sama mam pieska i wiem, jak bardzo człowiek przywiązuje się do takiej małej (lub dużej) kosmatej istotki. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi przykro, Fiolko ;-(
    Przepięknie upamiętniłaś jego pamięć...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja swojego psa jako szczeniaka znalazłam w deszczu na ulicy, po 3 latach oddaliśmy go innym ludziom oddalonym od nas o kilkanaście kilometrów, a po pól roku znalazłam go leżącego pod drzwiami na wycieraczce. To jest dowód na to jak psy potrafią być zżyci ze swoimi właścicielami. Super upamiętniłaś swojego psiaka i że tak walczyłaś o niego :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykro mi. Pamiętam jak mój pies, miał ok 4 miesięcy, został zagryziony, przez inne zwierzęta. Miałam wtedy 9 lat, ale pamiętam, jakby to było wczoraj. Niby był przy nas tylko parę tygodni ale nie zapomnę jak było mi przykro. Od tamtej pory mamy 2 psy ale z żadnym się nie zaprzyjaźniłam. Boję się, że jak się znowu z jakimś zaprzyjaźnię to będzie bolało, gdy go stracę. Ale dużo prawdy jest w stwierdzeniu, ze Pies jest najlepszym przyjacielem człowieka.


    Jeszcze raz:
    Przykro mi.
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  6. współczuję :( I rozumiem bo kilka miesięcy temu też odszedł mój pies i do dziś za nim tęsknie..

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak mi się smutno zrobiło, że aż mam łzy w oczach. Strasznie Ci współczuję... Dwa lata temu też musiałam pożegnać się z moim futrzastym przyjacielem. Pies miał 6 lat i chorował na padaczke...

    OdpowiedzUsuń
  8. Aj tak mi przykro :-( Znam niestety ten ból :-( Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo współczuję wiem co czujesz i dobrze że gdzieś mogłaś się wyżalić,

    ja też miałam taką przyjaciółkę była ze mną 14 lat i mimo że po niej mam też psa to już nie jest to samo, mimo że kocham wszystkie swoje zwierzaki


    trzymaj się cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  10. ;( nie ciekawie, ale tak jak zacytowałaś w wierszu, jego dusza będzie przy Tobie i na pewno mu tam gdzie teraz jest - jest dobrze, bez bólu, cierpienia fizycznego...

    OdpowiedzUsuń
  11. przykro mi :( sama mam psa i też nie raz mogłam odczuć jego bezwarunkową miłość. Dla mnie pies, kot to kolejni członkowie rodziny których strata mocno boli. U nas w domu mówi się, że pies odchodzi do krainy wiecznych łowów, tam na pewno nie ma bólu. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  12. przykro mi kochana, może po drugiej stronie tęczy będzie miał tak samo dobrze jak u Ciebie ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Śmierć psa jest okropna, ale najgorszy jest moment, kiedy wiesz, że coś się dzieje i, że zostało mu mało czasu. Ja mam tak teraz i nie wyobrażam sobie tego dnia...

    OdpowiedzUsuń
  14. współczuję... ja też rok temu musiałam uśpić swojego 13 letniego psa, 5 lat temu innego, też miał koło 13 lat. razem z nimi się wychowywałam, gdy zawitały u mnie w domu miałam 5 lat. wiem, jak to boli...

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo Ci współczuję. Bardzo dobrze wiem co czujesz, bo sama też przez to przechodziłam. Mój psi przyjaciel (to ten w awatarze) nie żyje od prawie trzech lat, a ciągle nie ma dnia żebym go nie wspominała. Czas leczy rany ale Borysek będzie zawsze miał swoje miejsce w Twoim sercu.

    OdpowiedzUsuń
  16. To niesamowita przykrość, gdy odchodzi taki Przyjaciel. Dobrze, że dzięki Tobie miał dobre życie. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  17. współczuje. ja mojego psa usypiałam 2 lata temu po wypadku i to było okropne, więc rozumiem jak ci teraz ciężko. pustkę w domu wypełniłam kotem, bo chyba żaden z domowników nie umiał sobie z tym poradzić. na pewno nie można powiedzieć, że zastąpił naszego futrzaka, ale pozwolił przerzucić na niego te wiszące w powietrzu uczucia. ale nawet teraz łeza leci, kiedy myślę o moim psie :)
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
  18. Mimo iż nigdy nie miałam psa to zdecydowanie pies nie jest jedynie psem.. Nie wiem do końca jak to jest, ale wiem, że musi być Ci mega smutno.. Widze jak znjaomi obchodzą się ze swoimi psami i strasznie żałuję, że nie mam takiego przyjaciela.. Ale będę mieć ze schroniska jakiegoś biedaka, który został porzucony < 33

    Nie smuć się kochana ;) wazne, że miałaś te cudowne 9 lat ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mój pies miał w zeszłym roku raka. Wygraliśmy z nim, jednak ostatnio znów pojawiła się niepokojąca narośl i wybieram się do weterynarza. Psy to najlepsze zwierzęta na świecie, nie wyobrażam sobie jak to będzie jak zabraknie mojego dlatego wyobrażam sobie jak się czujesz. Najważniejsze, że na zawsze pozostanie w twoim sercu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Rok temu także zmarł mój pies, którego miałam 13 lat, a w tym roku moja świnka morska:( Doskonale cię rozumiem:/ Na małe pocieszenie obserwuję.

    OdpowiedzUsuń
  21. Strasznie mi przykro, wiem co przeżywasz ja kilka dni temu straciłam ukochanego kotka :( trzymaj się Kochana

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli podobała Ci się notka, masz wątpliwości, pytania - zostaw komentarz :) To miłe, że zostawiacie ślad po swojej wizycie :)

Na Wasze pytania odpowiem pod tym wpisem.
Proszę jednak o nie zostawianie treści reklamujących blogi. Staram się odwiedzać każdego komentującego, więc jeśli chcesz coś napisać, niech to dotyczy treści mojej notki.

Dziękuję ! :)