Nie był to łatwy test, ponieważ konsystencje mascar z czasem się zmieniają. Do tego dochodzą moje
pokręcone rzęsy, które nie są równe na obu oczach hehe Chociaż w
pewnym momencie było to
plusem, bo widziałam jak tusz zachowuje się na krótszych lub dłuższych włoskach. Kiedyś będę musiała zrobić update tej notki.
Skoro już był zoom na szczotki czas na ranking
Minusem jest duża szczoteczka, która nabiera za dużo produktu. Włosie jest szeroko rozstawione, kujące i sztywne. Ciężko nią właściwie "operować" przez co kilkukrotnie 'wbiłam' ją sobie w oko. Zrobienie nią ładnych rzęs to nie lada wyzwanie, czego nie można powiedzieć o plamach na oczach i pod nimi. Konsystencja tuszu, cóż... szybko zasycha, pod koniec dnia się osypuje. Efekt jest wyjątkowo słaby jak za tę cenę. Porównywalny ze słabą mascarą Rimmela. Po kilku warstwach dopiero widać "jakiś" efekt. Nie ma mowy o mocnym akcencie. Skleja rzęsy przez co nadanie pożądanej objętości jest trudne. Ładnie otwiera oko jak już się wyczesze włoski, ale jest ciężki, czuć go na rzęsach bardzo długo zanim się przyzwyczaimy. Lepszy efekt uzyskałam w połączeniu go z mascarą, która dobrze rozdziela rzęsy. Wtedy nawet coś z tego wyszło. Plusa ma za ładne podkreślenie dolnych rzęs....tu mnie zaskoczyła, choć nie było łatwo...nie obyło się bez ubrudzenia skóry w okół nich.
Wielka szczota, wręcz ogromna. Bourjois może się schować, ale
pod względem włosia też. Astor ma bardziej miękkie i lepiej wyprofilowane. Trzeba i tak uważać na oczy, taką szczotą można sobie zrobić krzywdę.
Malowanie rzęs bez plam to nie lada wyzwanie, szczególnie przy tych
dolnych i w pośpiechu.
Konsystencja jest dobrana odpowiednio pod
szczoteczkę, ale niestety tym samym ciężko nią osiągnąć ładny efekt, bo jest
zbyt rzadka... Niby fajnie rozdziela przy pierwszej warstwie, dając naturalny
efekt, ale nic poza tym. Druga próbuje nadać objętość ale słabo jej to
wychodzi. Miało być BOOM.... No niestety, nie ma go jest raczej
PFFFF. Jest sklejenie. Nie warto się męczyć dla pięknego
złotego eleganckiego opakowania... Nie spełnia swojego zadania podstawowego
wynikającego z nazwy, czyli nie daje pięknych i pogrubionych rzęs.
Miejsce 5 >> Rimmel, Extra Super Lash , 12 zł
Szczoteczka tworząca spiralę, zwęża się ku górze, nabiera odpowiednią ilość tuszu. Łatwa w obsłudze. Głęboka czerń. Konsystencja na początku nie jest zbyt gęsta, ale szybko zasycha, więc uwaga. Delikatnie wydłuża i podkręca. Naturalny efekt, bez szaleństw.Szkoda, że nie pogrubia jak obiecuje producent. Dobra na szybkie wyjście z domu, pierwsza warstwa nie skleja rzęs. Dla mnie jest zbyt delikatny, lubię mocno podkreślone rzęsy. Niczym się nie wyróżnia. Cena może i jest niska, ale w tej kategorii można dostać coś co rzeczywiście pogrubi rzęsy. Nie podrażnia, lekko się nosi, łatwo się zmywa.
Miejsce 4 >> Maybelline, The Colossal Volum Express Mascara Smoky Eyes , 30 zł
Tyle się nasłuchałam i naczytałam o mascarach
Maybelline, że byłam gotowa na pięknie
pogrubione i oczywiście rozdzielone rzęsy.
Najgorsze są właśnie takie rozczarowania kiedy oczekujemy naprawdę dużo, a
dostajemy coś średniego. Szczoteczka jest fajna, klasyczna ale duża.
Jednak mimo to ma inaczej ułożone włosie niż Bourjois, co czyni ją wygodniejszą w
użyciu. Nie nabiera zbyt dużo tuszu. Mocna czerń. Efekt jaki daje jest...taki przeciętny, a nazwa podkręca
wyobraźnię <smoky eyes kojarzy mi się z wymarzonymi rzęsami jak firanki>.
Faktycznie pogrubia, ale
przez to skleja, bez rozczesania grzebykiem
można zrobić sobie kuku. Do tego rzęsy są jakby postrzępione. Nie
wiem jak to opisać, ale kolejne warstwy nie dają gładkich rzęs, tylko miejscami
poszarpane jakby były widoczne włókienka znajdujące się w tuszu. Mogę się
mylić, to tylko teoria, ale nie podoba mi się ten efekt, mimo że aż tak z daleka tego nie widać.
Gdyby bardziej wydłużał, albo chociaż
podkręcał, to miałabym o nim inne zdanie. Sprawdzi się może na naturalnie ładnych
rzęsach. Ogólnie nie powala, ale można trafić gorzej.
Opakowanie
i szczoteczka trochę futurystyczne. Plus za płaską powierzchnię z jednej
strony, przynajmniej nie spada z parapetu. Szczoteczka jest dziwna ale zarazem ciekawa. Na początku
bardzo ciężko mi się nią operowało, tym bardziej że nabiera za dużo tuszu, przez co muszę go wyczesywać z rzęs inną szczoteczką.
Konsystencja nie jest ani rzadka ani gęsta, ale dosyć długo wysycha. Minął miesiąc a ja wciąż miałam problemy ze sklejaniem rzęs. Jak już uda się pozbyć nadmiaru tuszu i wyczeszemy rzęsy to efekt jest niezły. Nie taki jak w reklamie, nie zapewnia takiego wachlarza. Dociera do najmniejszych rzęs [choć ciężko pomalować te dolne] i ładnie wydłuża, ale pogrubienie często równa się sklejeniu, a zagęszczenia bez ładnych naturalnych rzęs niestety z tym tuszem nie osiągniemy. Posiadaczki naturalnego wachlarza mogą być z niego zadowolone, ja pozostanę przy opinii, że jest po prostu przeciętny choć ciekawy. Wypróbowałam go z inną szczoteczką od mojego ulubionego tuszu i byłam zaskoczona. Problem nie leży w konsystencji, a w szczoteczce. Nie osypuje się.
Konsystencja nie jest ani rzadka ani gęsta, ale dosyć długo wysycha. Minął miesiąc a ja wciąż miałam problemy ze sklejaniem rzęs. Jak już uda się pozbyć nadmiaru tuszu i wyczeszemy rzęsy to efekt jest niezły. Nie taki jak w reklamie, nie zapewnia takiego wachlarza. Dociera do najmniejszych rzęs [choć ciężko pomalować te dolne] i ładnie wydłuża, ale pogrubienie często równa się sklejeniu, a zagęszczenia bez ładnych naturalnych rzęs niestety z tym tuszem nie osiągniemy. Posiadaczki naturalnego wachlarza mogą być z niego zadowolone, ja pozostanę przy opinii, że jest po prostu przeciętny choć ciekawy. Wypróbowałam go z inną szczoteczką od mojego ulubionego tuszu i byłam zaskoczona. Problem nie leży w konsystencji, a w szczoteczce. Nie osypuje się.
Miejsce 2 >> Wibo, Lift Lash XXL Volume , 10 zł
Szczoteczka wykręcona w łuk z różnymi długościami włosia, moja
pierwsza taka . Na szczęście szybko się nauczyłam obsługi.
Mogłaby nabierać trochę mniej tuszu, szczególnie od strony, która ma za zadanie
pogrubianie. Konsystencja mokra, jednak dobrze się trzyma rzęs.
Nieumiejętnie nakładanie tuszu skutkuje sklejaniem, trzeba uważać na jego ilość. Zdarzało mi się ubrudzić powieki, jednak w
porównaniu z innymi mascarami nie jest źle.
Mocna czerń. Nie ma efektu XXL, trochę wydłuża i
podkręca. Ładnie otwiera oko. Można nim zrobić mocny efekt, ale pracując
tylko zewnętrzną stroną szczoteczki, wewnętrzna za mocno skleja. To było moje zaskoczenie, bo cena jest niska, a efekty lepsze niż u droższych mascar. Nie uczula, nie podrażnia. Nie czuć go zbyt mocno na
rzęsach. Łatwo się zmywa.
Miejsce 1 >> Miss sporty, Studio Lash Instant Volume Mascara , 14 zł
Ten tusz nie zasługuje na ocenę wyśmienity, ponieważ
potrafi okropnie skleić rzęsy i upaćkać powiekę, jednak nie mogłam mu odmówić 1 miejsca. Choć wahałam się między Wibo a tym MS...
Jest to jedna z niewielu mascar, która poradziła sobie z moimi krótkimi i prostymi rzęsami jakie mam na jednym oku, a bardzo ładnie podkreśliła te długie i z natury lekko podkręcone na drugim. Dawno nie miałam tak otwartych oczu....i to symetrycznie. Dzięki niej wróciła mi wiara w to, że kiedyś znajdę ideał. Wierzcie mi, że ciężko jest mieć nierówne rzęsy, bo nie każdy tusz sobie z tym radzi. Tym mogłam ładnie zbudować wydłużenie, nawet krótkie włoski zyskały dużo na długości. Szkoda, że jeszcze nie pogrubia zgodnie z nazwą. Szczoteczka przypomina mi tę z jakiegoś tuszu MaxFactor. Mogłaby nabierać mniej produktu.
Jest to jedna z niewielu mascar, która poradziła sobie z moimi krótkimi i prostymi rzęsami jakie mam na jednym oku, a bardzo ładnie podkreśliła te długie i z natury lekko podkręcone na drugim. Dawno nie miałam tak otwartych oczu....i to symetrycznie. Dzięki niej wróciła mi wiara w to, że kiedyś znajdę ideał. Wierzcie mi, że ciężko jest mieć nierówne rzęsy, bo nie każdy tusz sobie z tym radzi. Tym mogłam ładnie zbudować wydłużenie, nawet krótkie włoski zyskały dużo na długości. Szkoda, że jeszcze nie pogrubia zgodnie z nazwą. Szczoteczka przypomina mi tę z jakiegoś tuszu MaxFactor. Mogłaby nabierać mniej produktu.
Zaskoczył mnie też tym, że nie obsypywał mi się
po 12h pracy. Dla efektu jaki daje i tak męczę się rozczesywaniem czystą szczoteczką
;P W sumie robię to z każdym tuszem, ale tylko dla tego i jeszcze jednego, warto. Zaskoczył mnie też tym, że nie obsypywał mi się po 12h pracy. Jakościowo nie jest zły. Gdyby go dopracował....albo
po
prostu skuszę się na MF.
Nr 1 nie jest ideałem, jednak z tych 7 mascar w moim odczuciu jest najlepszy.
PodsumowanieNr 1 nie jest ideałem, jednak z tych 7 mascar w moim odczuciu jest najlepszy.
Jak widać w moim
prywatnym rankingu wygrały tanie tusze do rzęs. Drogie nie oznacza lepsze.
Drogi Loreal usytuował się dopiero na 3 miejscu. Znany i lubiany Colosal na 4 miejscu. Zaznaczam, że to moja opinia, zależna od wielu czynników i to co pasowało mi, nie koniecznie będzie pasować Wam. Wygoda używania miała dla mnie duże znaczenie, nie tylko
pogrubienie i wydłużenie rzęs. Wciąż nie znalazłam ideału, dalej lubię YR Sexy pulp. Dzięki tym testom utwierdziłam się w przekonaniu, że niezdary takie jak ja powinny uważać na duże szczoteczki jeśli im oczy miłe hehe Konsystencja często jest niedobrana do szczoteczek. Spróbujcie czasami zmienić grzebyk, może akurat odkryjecie wasz tusz na nowo.
Znacie któryś z tych tuszów ? Macie podobną opinię ? ? ?
Kosmetyki do testów zostały otrzymane za pośrednictwem serwisu bangla.pl i Klubu Kejt
jak dla mnie najładniejszy efekt dał nr 2 :)
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia.
UsuńPozdrawiam ;)
Nie miałam żadnego z nich, więc recenzja dla mnie bardzo przydatna :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny post, jak dla mnie najlepszy efekt to nr 1 i 2 :)
OdpowiedzUsuńja uwielbiam collossal w wersji 100% black. u mniej daje najlepszy efekt ze wszystkich przeze mnie używanych ;)
OdpowiedzUsuńwg mnie najlepiej wygląda ten na miejscu nr 2 :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie efekt wszędzie podobny, ale dla mnie ważne jest jeszcze jak się trzyma. To prawda, że to co drogie nie zawsze się sprawdza. Mam koleżankę, która używa Miss Sporty mascary i uważa, że dla niej jest najlepsza.
OdpowiedzUsuńChyba najlepszy efekt to maskara z numerem 2 :)
OdpowiedzUsuńhttp://kazdy-ma-jakiegos-bzika.blogspot.com/
Najlepszy efekt jak dla mnie nr.2 :)
OdpowiedzUsuńColossal to dla mnie numer 1 :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie najładniejszy efekt dał bourjois :-)
OdpowiedzUsuńMaybelline jest super ale jak trochę podeschnie. Zupełnie nowe jest średniawe.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie wibo jest najlepszy tez go uzywalam i jestem bardzo zadowolona u ciebie tez najlepiej wyglada ze wszystkich;)
OdpowiedzUsuńwow, jestem w ogromnym szoku jeżeli chodzi o pierwsze miejsce, o ile maskary Wibo, maybelline i L'oreal słyną z tego, to na Miss Sporty nigdy nie zwracałam uwagi - mój błąd jak widać:)
OdpowiedzUsuńpodoba mi sie efekt z miejsca 2 :D
OdpowiedzUsuńakurat nie używałam tych maskar :)
Miałam tylko maskarę z maybelline i bardzo ją lubiłam :)
OdpowiedzUsuńciężko wybrać najlepszą:P Miss Sporty nie przepadam za tą marką niestety...
OdpowiedzUsuńŚwietna i rzetelna recenzja porównawcza! Ja tez lubię Sexy Pulp choć moim ulubieńcem jest ich różowy tusz :D lub żółta podróbka z wyglądu maybelline z Golden Rose za mniej niż 10 zł. Ostatnio tez wypróbowała w sklepie ich- Yves Rocher- najnowszy tusz w srebrnej tubce- nie pamiętam nazwy, też był fajny :)
OdpowiedzUsuńJuż wiem czego nie brać nawet do ręki :D
OdpowiedzUsuń