Strony

283. Tołpa, dermo face, Rosacal, czyli wzmacniamy naczynka cz.1

poniedziałek, 30 września 2013

Od ostatniego tygodnia lipca systematycznie stosuję produkty Tołpy z serii Rosacal dla cery naczynkowej i wrażliwej. Nie mam dużych problemów ze swoją skórą. Było gorzej, ale dzięki szybkiemu rozpoznaniu problemu (trądzik różowaty) oraz terapia antybiotykami, pomogło mi na tyle, że na chwilę obecną jedynym problemem są widoczne zaczerwienienia i sporadyczne niespodzianki na policzkach. Mimo to moja skóra reaguje pieczeniem, zaczerwienieniem i podrażnieniem nawet jeżeli użyję kosmetyków pozornie "bezpiecznych". Bywało tak, że czerwona glinka zamiast ukoić pozostawiała nieprzyjemne uczucie i zaczerwienioną skórę. Zdarza się to od czasu do czasu, z nieznanych mi przyczyn, dlatego ucieszyłam się na wieść o testowaniu produktów, które miały mnie wspomóc w tej nierównej walce. Może jednak mojej skórze brakowało w pielęgnacji czegoś łagodzącego i wzmacniającego naczynka. Gorzej jeżeli to reakcje na jakiś składnik...


Jestem fanką maseczek. Najpierw tylko kupowałam gotowce, później nauczyłam się, że glinki, algi, spirulina itd. wcale nie są takie straszne. Od czasu do czasu zdarza mi się jeszcze użyć czegoś już rozrobionego, upakowanego w saszetkę. Często niestety przekonuję się, że nie ma to jak własny mix. Do produktu Tołpa maska-opatrunek wzmacniająco-łagodząca na twarz, szyję i dekolt , nie mogę się przekonać w 100%. Nie otrzymuję bowiem efektu jakiego bym oczekiwała, plus szczypanie w trakcie nakładania bardzo mnie zniechęca. Opis producenta znajdziecie tu <klik>.
Opakowanie. Dwie złączone saszetki i jak to z nimi bywa, nie wszystkim pasują. Nie wyciągniemy produktu do końca chyba, że lubimy bawić się w rozcinanie, pozostawiona porcja zasycha... Jest wygodna w podróży, bo zajmuje mało miejsca, jednak wolę opcje wyciskane z tubki. 
Kolor/Zapach. Maseczka jest żółta i pachnie dosyć przyjemnie i delikatnie, jak pozostałe produkty z linii. 
Konsystencja. Budyniowata/kremowa, lekko tłustawa, dobrze trzyma się twarzy - nie spływa. Maseczka wchłania się, przez co dotykanie w celu wyrównania warstwy powoduje rolowanie na skórze. Dobre przyleganie jest plusem w trakcie stosowania, jednak jak chcemy ją zmyć musimy się wspomóc wacikami albo gąbeczką (np. Konjac), bo inaczej rozmazuje się na twarzy. 

Działanie. Po zużyciu dwóch saszetek nie mogę powiedzieć nic na temat długofalowego działania, ale wypowiem się co do efektów tuż po. Zaraz po nałożeniu maseczki odczuwam niekomfortowe pieczenie/szczypanie, które utrzymuje się aż do jej zmycia. Niestety druga aplikacja po kilku dniach wyglądała tak samo, pieczenie nie zmalało. Skóra na pewno jest nawilżona, zmatowiona i wygładzona (masło shea i olejki robią swoje), niestety nie zauważyłam zmniejszenia zaczerwienienia naczynek na policzkach i nosie. O ukojeniu nie mogę powiedzieć nic, bo przez 10 minut ciągle czułam szczypanie i jedyną ulgą było zmycie produktu z twarzy. Ciekawa jestem czy po zimowych spacerach poradziłaby sobie z zaczerwienieniem wywołanym przez mróz... Myślę, że odważę się na powtórkę i zrobię update. Na wizażu zbiera same plusy, więc na chwilę obecną trochę się zawiodłam... 
Skład
Ciekawy, naszpikowany fajnymi składnikami, ale na końcu niestety znajdziemy arsenał parabenów w towarzystwie DMDM Hydantoin.
Pojemność - 2 x 6 ml
Wydajność - 1 saszetka na 1 aplikację jeżeli zastosujemy się do rady producenta (gruba warstwa) 
Dostępność - online, apteki, Rossmann
Cena - 7-8 zł

Podsumowanie - Produkt nieźle pielęgnuje skórę, ale moim naczynkom nie podołał. Aktualnie nie zaryzykuję zakupu tylko po to żeby się przekonać, że aktualnego stanu moich naczynek nie poprawia... Spróbuję jej jeszcze raz zimą, kiedy zawsze po powrocie do domu jestem cała czerwona. Jak w takim okresie przywróci równowagę i będę się mniej czerwienić, przywrócę tej masce honor. Jeżeli jednak o niej nie wspomnę na blogu tzn. że nie podołała :P

Miałyście ją? Macie inne doświadczenia?


Kosmetyki do testów zostały otrzymane za pośrednictwem serwisu bangla.pl i Klubu Kejt

8 komentarzy:

  1. nigdy jej nie miałam, ja tam lubie te saszetki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda, że te maseczki nie dają jakichś lepszych rezultatów..

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mam problemu z naczynkami, więc nawet nie będę próbować ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gorąco polecam serię Pharmaceris R, to jedna z lepszych serii na polskiej półce.

    Antybiotyki zewnętrznie, czy wewnętrznie? i coś poza nimi?

    Szkoda, że ta maseczka jest w saszetkach :( wolałabym tubkę. No i nie mogłam jej dorwać ostatnio a chciałam kupić. Od siebie dodam, że średnio lubię się z glinkami. Dużo zależy od składu, ale czystej postaci raczej unikam. Za to namawiam na algi z Organique. To jest prawdziwe ukojenie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wewnętrznie i zewnętrznie jako uzupełnienie - zmasowany atak ;) Dodatkowo miałam się smarować na noc Tormentiol'em (minus tego taki, że wysuszał mi skórę). Pomogło też odstawienie tabletek antykoncepcyjnych, bo przywróciły mi hormony do porządku. Miałam dużo szczęścia, a nie zapowiadało się na tak "krótką" walkę. Wyglądało nieciekawie, ale dobrze zareagowałam na leki. Żałuję tylko, że nie zapisałam co to było :( ale nie sądziłam, że za pierwszym razem się uda.

      Czytałam Twoją notkę i jak wykończę aktualne kremy to planuję się przyjrzeć właśnie kremom Pharmaceris.

      Ja algi (szczególnie niebieskie) uwielbiałam latem :) bo raz, że chłodziły, a dwa faktycznie skóra pod nimi wracała do siebie :) Przymierzałam się do nowych zakupów, także dzięki za cynk :)

      Usuń
    2. To miałaś niezłą artylerię, aż tak bardzo się uaktywnił? Mnie na szczęście antybiotyki nie dotyczyły i w sumie zrobiłam krótką kurację na własną prośbę w niepełnym wymiarze, by zobaczyć efekty. Jednak moja derm była i jest daleka od takiego szprycowania się bez potrzeby. Rozumiem, że w Twoim przypadku nie było innej opcji. Ale Tormentiol w takiej sytuacji to mnie zaskoczył i gdybym miała Ci doradzić, to postawiłabym na Vitella Ictamo. Jest dużo lepszy, szczególnie przy trądziku różowatym.

      Miałam różne rodzaje alg, ale jakoś Organigue w wersji Blueberry i Cranberry skradło moje serce, ponoć są jeszcze dyniowe. Muszę je namierzyć.

      Usuń
    3. Uaktywnił się dosyć nieoczekiwanie i w pełnej krasie :( Do tego miałam wyjazd za granicę i nie mogłam odwiedzać swojej dermatolog przez pół roku, więc pewnie dlatego postanowiła od razu tak mocno zadziałać. W sumie jak poszłam po leki i aptekarka zobaczyła Tormentiol to też się zdziwiła. Plus z tego taki, że korzystam z niego do dziś na różne niespodzianki w strefie T.

      Mmmm algi żurawinowe :> Jak będę w Gdańsku to zajdę zobaczę co tam ciekawego mają :>

      Usuń
  5. Szkoda, mi ta maseczka przynosiła fajne ukojenie.

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli podobała Ci się notka, masz wątpliwości, pytania - zostaw komentarz :) To miłe, że zostawiacie ślad po swojej wizycie :)

Na Wasze pytania odpowiem pod tym wpisem.
Proszę jednak o nie zostawianie treści reklamujących blogi. Staram się odwiedzać każdego komentującego, więc jeśli chcesz coś napisać, niech to dotyczy treści mojej notki.

Dziękuję ! :)