Strony

285. Tołpa, dermo face, Rosacal, czyli wzmacniamy naczynka cz.3 - nawilżanie, regeneracja, ukojenie

wtorek, 29 października 2013

Wiem, że mnie ostatnio tu nie ma. Siła wyższa. Chcę wrócić do blogowania, ale chwilowo to nie jest takie proste. Wrzucę kilka notek wykorzystując wolną chwilę i wracam do bardziej przyziemnych rzeczy. Mam nadzieję, że niebawem moje życie wyklaruje się na tyle, że będę mogła pisać częściej.

Ostatnia część o produktach Tołpa:
Łagodzący koncentrat wzmacniający, Przeciwzmarszczkowy krem wzmacniający [na dzień], Regenerujący krem wzmacniający [na noc]. 
Seria Rosacal w pewien sposób zbliżyła się do mojego serca. Ma swoje mocne jak i słabe strony. Niestety konsystencje wymagają dopracowania. Muszę jej jednak przyznać, że działa. Może nie jest to spektakularne, ale przecież wszystko wymaga czasu, a w szczególności sprawa tak delikatna jak nasze naczynka. Po odstawieniu, a raczej wykończeniu prawie wszystkich tubek (został mi jeszcze krem na noc) stwierdzam, że lubiłam ten okres kiedy czerwieniłam się zdecydowanie mniej :) Pierwszym zaskoczeniem był fakt, kiedy po nałożeniu podkładu musiałam użyć też różu na policzki. Achhh....to było miłe. Te z Was, które zmagają się z tym problemem wiedzą, że często rumień przebija przez podkład, więc dodatkowe różowe tony popsułyby makijaż. 


Opis produktów znajdziecie na stronie producenta, nie będę się powtarzać - Tołpa < klik >

Opakowanie - wszystkie produkty otrzymujemy w kartonikach zabezpieczonych taśmą. Wyglądają elegancko, biel, czerń, plus jeden kolor charakterystyczny dla serii (w tym wypadku zgaszony róż przełamany czerwienią). Zawarto na nich podstawowe informacje, w tym skład (gdybyśmy go wyrzucili znajdziemy to samo na stronie producenta). Dodatkowo wewnątrz jest mini poradnik - fajny pomysł na wykorzystanie wolnej przestrzeni. 



Koncentrat ze względu na jego konsystencję umieszczono w plastikowej buteleczce z pipetką. Wiem, że niektórzy narzekali i woleliby szkło, ale z moją zdolnością do zrzucania rzeczy na podłogę cieszę się, że jednak postawili na tworzywo sztuczne. Już nie wspominając o tym, że mało waży hehe Pieta jest wygodna w użyciu, choć przy końcu trzeba przechylać butelkę żeby dostać się do zawartości.
 

Kremy umieszczono w aluminiowych tubkach, zapieczętowanych jak maść, na szczęście na nakrętkach są te "cypki", którymi łatwo zrobimy dziurę :) Jest to duży plus, szczególnie w dobie kiedy klient w nosie ma terminy ważności i wpycha paluchy we wszystko co nie jest zapieczętowane. 
Producent zapewnia, że taki rodzaj opakowania jaki zaproponował, nie zasysa powietrza i chroni przed rozwojem drobnoustrojów, więc krem dłużej pozostaje świeży. Tubki mają też zaletę, bo sami nie wpychamy palców, jednak zbyt mocne ściśnięcie powoduje, że krem zaczyna wypływać zbyt mocno i niestety trzeba wycierać gwint. 
 
 
 


Kolor/Zapach - cała seria ma charakterystyczne nuty apteczne, ale przyjemne. Zapach utrzymuje się jakiś czas na skórze. W przypadku kremu na noc, mógłby być mniej intensywny. 
Kolor lekko żółtawy, wg. producenta w kremach jest zielony barwnik, który ma maskować zaczerwienienia. 

Konsystencja - płynna, gęsta, bardzo gęsta...to tak w skrócie. Koncentrat jest bardzo wodnisty przez co nie raz miałam plamę na spodniach przez nieuwagę. Wchłania się bardzo szybko, skóra się nie klei, więc jestem w stanie przymknąć oko na kilka incydentów. Krem na dzień ma niestety konsystencję kremu dla suchej/b.suchej skóry i to z przeznaczeniem na chłodne dni. Jest treściwa, wchłania się dłużej niż powinien, czekanie rano bywało irytujące. Nie wchłaniał się do końca, szczególnie jak nabrało się go odrobinę za dużo. Potrafił się rolować, wzmagał świecenie w strefie T. Nie byłam w stanie stosować go w upały, bo miałam wrażenie, że spływa albo ciągle czułam go na skórze. W chłodniejsze dni sprawiał mniejszy problem. Krem na noc jest jeszcze gęstszy niż krem na dzień, nietłusty. Nie nadawał się na ciepłe dni. Na szczęście tu już takich wymagań się nie stawia, ale najważniejsze czyli wchłanianie, powinien spełnić, a niestety tego nie robi. Wchłania się bardzo wolno, pozostawiając wyczuwalny film na skórze.

Działanie - nie chcę opisywać każdego z osobna, bo tak naprawdę niedużo się od siebie różnią. Cała seria uzupełnia się na wzajem. Osobno te produkty nie działały by tak dobrze. Stały dopływ substancji wzmacniających naczynka jest tu kluczowy. Dodatkowo oprócz uszczelnienia i złagodzenia rejonów wrażliwych otrzymujemy nawilżenie, regenerację, ujędrnienie, uelastycznienie i  poprawę kolorytu skóry. Produkty mnie nie podrażniły, z czasem nie uczuliły, jednak kremy ewidentnie wzmagały wysyp niespodzianek i produkcję sebum w strefie T. Działania przeciwzmarszczkowego kremu na dzień nie jestem w stanie teraz zaobserwować, musiałabym go stosować zdecydowanie dłużej. Zauważalne na pewno było wygładzenie skóry. Filtr spf 15, który ma wspomagać walkę o młodą skórę to wciąż za mało, żeby ochrona była skuteczna.
Koncentrat w cieplejsze dni spokojnie zastępował krem na dzień. Jego nazwa sugerowała mi jednak mocniejsze działanie...albo po prostu liczyłam, że jest to inna nazwa dla Serum. Pierwsze efekty widziałam po 1,5 tyg, ale dopiero po miesiącu uznałam, że go lubię. Działanie nie jest zachwycające przy cenie za jaką go sprzedają.

Po odstawieniu efekt ukojenia skóry utrzymywał się ok. 2 tygodni - przez ten czas stopniowo wracało zaczerwienienie. Nie wiem jak sprawdziłyby się przy większych zmianach, ale u mnie dały radę.

Składy
Koncentrat
 Dzień
Noc

Pojemność - koncentrat 25 ml, kremy po 40 ml
Wydajność - koncentrat stosowany raz dziennie to 2 miesiące używania, kremy podobnie
Cena - w granicach 43-46 zł
Dostępność - apteki, sklepy online, Rossmann

Podsumowanie.
Przeciwzmarszczkowy krem nie powinien być dopasowywany tylko i wyłącznie dla suchych skór. Wrażliwa nie oznacza sucha. Wiele kobiet ma typ mieszany, więc bardziej treściwa konsystencja jest kłopotliwa przy wyższej temperaturze. Sam krem nie jest tak dobry jak koncentrat. Konsystencja jest wymagająca i niestety może zapychać. Pewnie najlepsza dla mnie byłaby lekka formuła, ale wtedy musiałabym stosować dodatkowy produkt anti-aging. Powinna być też informacja na opakowaniu, że krem jest dla osób o skórze suchej/normalnej, ponieważ dłuższe stosowanie kremu wzmocniło wydzielanie się sebum w strefie T, z czym teraz uparcie walczę :/ Krem na noc powinien mieć łagodniejszy zapach, bo aktualny utrudniał mi zasypianie. Od koncentratu spodziewałam się większej mocy, ale i tak było nieźle. Szkoda, że przy takich cenach produkty wciąż wymagają dopracowania.

Przygoda z serią Rosacal nie była klęską, choć niektóre produkty utrudniały mi trochę życie ;) Ukoiły moją skórę i za to jestem im wdzięczna. Niestety [albo stety hehe] muszę poszukać czegoś innego. Na liście ciągle widnieje polecana Dr Irena Eris, ale to jak zużyję inne kremy. 

Kosmetyki do testów zostały otrzymane za pośrednictwem serwisu bangla.pl i Klubu Kejt

2 komentarze:

  1. Ja bym koncentrat wypróbowała, w szczególnie w dni w które ćwiczę, bo robię się wtedy okropnie czerwona:P Dobrze, że ukoiły Twoją buzię i powodzenia w dalszej walce;)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie z zaczerwienieniem, czy rumieniem nie jest aż tak źle. Dotychczasowa pielęgnacja przynosi efekty i brałam pod uwagę koncentrat z Tołpy, ale podczas ostatniego pobytu w PL nie mogłam go namierzyć i dałam sobie spokój. Zostałam przy Pharmaceris R oraz Iwostinie Rosacin, do tego mam inne zabawki :)

    Co do Twojej notki, to ważne że pojawiło sie uczucie ukojenia i nie były to stracone tygodnie. Sama wiem, że pielęgnacja w takim wydaniu, to długofalowe zadanie...

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli podobała Ci się notka, masz wątpliwości, pytania - zostaw komentarz :) To miłe, że zostawiacie ślad po swojej wizycie :)

Na Wasze pytania odpowiem pod tym wpisem.
Proszę jednak o nie zostawianie treści reklamujących blogi. Staram się odwiedzać każdego komentującego, więc jeśli chcesz coś napisać, niech to dotyczy treści mojej notki.

Dziękuję ! :)