Chwilowo w notce jest mniej zdjęć niż zakładałam. Jutro dołożę resztę. Dziś wersja okrojona bo mam deadline.
Ostatnia notka z rankingiem kolorówki z cyklu czterech jakie dla Was przygotowałam. Były trwałe szminki, tusze do rzęs i pudry prasowane <klik klik>. Wcześniej pisałam o pielęgnacji Tołpa dla skóry naczynkowej i 45+ <kilk>. Zapraszam do przeczytania moich opinii :)
Cienie w małych paletkach ośmiu marek z różnych kategorii cenowych. Testowałam je w okresie letnim. Nie miałam wpływu na kolorystykę, więc dominuje połysk. Takie porównanie dało mi możliwość sprawdzenia czy drogie cienie faktycznie są lepsze niż te tańsze. Oceniałam opakowanie, nasycenie kolorów, jakość blendowania, trwałość, wydajność, cenę oraz efekt końcowy makijażu. Ciężko było je uszeregować w rankingu, więc ostatecznie posunęłam się do kroku testowania ich z bazą żeby odjąć punkt jakim jest słaba przyczepność do powieki. Zapraszam do lektury.
Ranking
Miejsce 8 > Miss Sporty Quatro , 5 zł
401 blue eyes jest to paletka która przy pierwszym użyciu na powiekach pokazała na co ją stać, a raczej na co jej nie stać. Na dłoni żeby zrobić swatch musiałam się nieźle namachać, bo dwa jasne kolory są mało intensywne. Cienie są kruche, blendowanie powoduje ich zanikanie, szczególnie tych jasnych odcieni. Osypują się. Ciężko nimi zrobić ładny makijaż.
Malusie opakowanie, dołączona gąbeczka w wersji chyba dla dzieci. Brak rozdzielenia cieni skutkuje ich mieszaniem na brzegach. Mam wrażenie, że wyjęto ją z zestawu "twój pierwszy makijaż".
Trwałość makijażu tragiczna 2-3 godziny i nawet z bazą kolory zaczynają schodzić do załamań i tracą na intensywności.
Jakość równa cenie, czyli jest słabo. To chyba moje najgorsze cienie jakimi wykonywałam makijaż.
Miejsce 7 > Astor, Eye Artist Pallette , 29-35 zł
użyłam każdego cienia, a i tak widac tylko 3 kolory |
Paletka 330 Indian Evenings kolorystycznie jest bardzo….smutna. Zielenie,
szarości, brązy, fiolety, wszystko zgaszone, dziwne. To nie jest kolorystyka którą chciałoby się nosić codziennie. Wszystkie w podobnych tonacjach, przez co na
powiece ciężko zauważyć, który gdzie nałożyliśmy. Do tego są mocno perłowe, zdecydowanie brakuje jakiegoś matu.
Niestety makijaż wykonany tylko tymi cieniami daje średni efekt końcowy, tylko
kreska i mocno wytuszowane rzęsy mogą go uratować.
Cieniami fajnie się pracuje. Są miękkie i nie trzeba ich dużo żeby pędzel
zrobił widoczny kleks na powiece. Przy blendowaniu tracą trochę koloru. Szkoda
tylko że włosie zdrapuje dosyć dużo cienia, lubią się osypywać.
W ciągu dnia makijaż nie wchodzi w załamania powieki, ale co się dziwić…to
domena matów, a tu same perły. Bez bazy w czasie do 4 godzin wyglądają dobrze, w sensie że nie schodzą zbyt szybko. Kwestia tego, że wyglądają tak samo jest osobna i smutna.
Miejsce 6 > Maybelline, Eye Studio Quad, Natural Impact , 25 zł
Paletka cieni 04 glaumour greens wygląda ciekawie, choć dwa odcienie spokojnie zastąpiłabym jednym. Na oku ciężko je rozróżnić, wszystkie zlewają się w 1. Nie są mocno perłowe, ale jednak jakiś połysk mają i na oku widać, że to nie satyna.
Aplikator inny niż dotychczas bo jedną końcówkę zrobiono jako „liner”. Nie używam, bo wolę pędzle, ale pomysł mieli ciekawy.
Pigmentacja jest słaba, ale na bazie wyglądają dobrze, bo trochę wyciąga ich kolor. Konsystencja nie jest bardzo „mokra” jak w typowych perłach, ale wciąż wilgotna, kremowa, ale mimo to wciąż się osypują. Cienie potrafią się rolować w załamaniach po kilku godzinach.
Miejsce 5 > Rimmel Glam'Eyes Quad , 30 zł
Paletka ciekawie się prezentuje, dołączona jest pacynka.
Fajna kolorystyka 021 state of grace fiolet, turkusy i srebro. Fajne zestawienie dla brązowookich. Niestety bez bazy są mało intensywne na powiece, szczególnie najjaśniejszy.
Konsystencja jest bardziej zbita, więc nabierają się jak maty choć są w nic drobinki, nie osypują się. Dobrze się blendują. Bez bazy dobrze się trzymają, ale powoli znikają więc lepiej je czymś wzmocnić. Nie wchodzą w załamania.
Niestety za 30 zł mam 3 cienie Inglota albo Kobo, które są dużo lepszej
jakości.
Miałam dwa lata temu paletkę Wibo w innych kolorach i nie byłam nią
zachwycona, jednak wersja nr 58 jest nawet dobra. Może coś zmienili między
czasie.
Cienie są aksamitne, tylko jedna perła jest bardziej wilgotna i inaczej się
aplikuje. Cienie są miękkie, ale trzeba aplikować je kilka razy żeby bez bazy
był kolor jak w palecie. Z bazą nie ma tego problemu. Dobrze się z nimi
pracuje. Wydajność mogę średnia. Cienie podczas dnia wchodzą w załamania ani
nie znikają. Na powiece utrzymują się cały dzień, bez bazy po kilku godzinach granice mogą się
trochę zatrzeć.
Miejsce 3 > Loreal, Color Riche Les Ombres , 50 zł
P3 baie d'emeraudes to paleta trochę „tropikalna” dzięki tej morskiej zieleni ;) Dodatkowo jest ciekawy przyciemniony granat, czerń ze złotymi drobinkami i brokat zatopiony w jasnym cieniu. Ten ostatni niestety trochę psuje dobre imię tej paletki, bo potrafi wylądować na policzkach, no i jest trochę tandetny bo drobinki są duże.
Opakowanie jest eleganckie, wygląda na tyle ile kosztuje ;) Zamknięcie jest porządne. Dołączono dwustronny aplikator do cieni, który jest nawet niezłej jakości. Przyczepić się mogę to słabego rozdzielenia poszczególnych kolorów, przez co zbierając cień z brzegu można wymieszać go z sąsiadem. Sam zamysł był dobry, bo cienie świetnie się prezentują.
Cienie są miękkie, nie osypują się w trakcie aplikowania (poza tym jasnym). Dobrze współpracują (poza tym nieszczęsnym brokatem), można je spokojnie łączyć z innymi markami, dobrze się blendują. Doskonale kryją – nie trzeba dużo żeby uzyskać pożądany kolor, więc i wydajność jest świetna. Nawet bez bazy są bardzo intensywne, wystarczy lekko musnąć ich powierzchnię żeby wiedzieć jak będą wyglądać na powiece. Nie rolują w załamaniu powieki, makijaż jest trwały. W ciągu dnia granice cieni same się lekko zacierają.
Przy tej cenie oczekiwałaby świetnej jakości każdego cienia jak i opakowania. Niestety tu tego nie ma, ale jest bardzo blisko.
Miejsce 2 > Bourjois, Smoky Eyes, Trio Eyeshadow , 50zł
Zestaw 06
violet romantic jest idelany na randki ;) Najciemniejszy fiolet jest piękny, a towarzyszy mu
lilak i biel. Wszystkie cienie są trochę połyskujące, ładnie się prezentują na
powiece. Wypiekana struktura wymaga wypracowania cieni na powiece, ale warto,
tym bardziej że nie zajmuje to długo, bo są intensywne.
Cienie doskonale się blendują i współgrają z innymi markami. Są bardzo
wydajne, nie osypują się, nie rolują, nie wchodzą w załamania, nie znikają w
ciągu dnia. Trwałość jest bardzo dobra.
Opakowanie fajnie zrobione, pacynką jest mięciutka i nawet fajnie się nią
aplikuje cienie. Całość prezentuje się elegancko. Zamknięcie na guziczek jest
bezpieczne. Cienie są daleko od siebie i wystają nad opakowanie, więc nie
mieszają się i mamy pewność zużycia ich do zera, nic nie zostanie na brzegach
wyprasek.
Miejsce 1 > Essence, Quattro Eyeshadow , 12 zł
Paletka czterech cieni 09 denim 4.0 , z czego jeden jest pełen pozostałe są mniejsze. Lekkie
zamknięcie, mało eleganckie ale w tym wypadku liczy się zawartość. Na odwrocie
informacja o składzie. Brak aplikatora.
Kolory. Matowy ciemny niebieski, przybrudzony granat z niebieskimi
drobinkami, połyskujący srebrny oraz czarny z mnóstwem srebrnych drobinek,
który jest trochę zbyt sypki. Kolory są intensywne i nałożone na skórę nie
tracą tej intensywności.
Cienie nie kruszą się, nie pylą, są wydajne, dobrze się nabierają pędzlem i
blendują, kolory nie blakną.
Są wydajne i trwałe, nie zostają w załamaniach. Nie osypują się, są w ciągu dnia.
Jak dla mnie nr 1,2 i 3 mogłyby stać na tym samym miejscu. Tańszy Essence jest wyżej ze względu na jakość lepszą niż cena, Loreal jest niżej bo cena wysoka i jeden nierówny jakościowo cień, Bourjois klasuje się po środku. Jednak wszystkie trzy marki bardzo przypadły mi do gustu.
Porównanie cieni różnych marek utwierdziło mnie w przekonaniu , że nie zawsze tanie kosmetyki muszą być złe. Nie marka jest istotna a jakość, która w przypadku paletki cieni Essence jest zaskakująco dobra, a cena niska. Mam nadzieję, że test Wam się przyda przy kolejnych zakupach kosmetycznych ;)
nawet kolorystycznie podoba mi się najbardziej nr 1 no i ta cena... :) ciekawa jestem jak z cieniami typu Dior czy Chanel, tylko ciężko byłoby z zakupem, w sensie z wydaniem pieniędzy :D
OdpowiedzUsuńW takim razie trio z Bourjois musi być moje :) Od dawna się na nie zapatrywałam :)
OdpowiedzUsuńKolorystyka nie moja, a jedyne co miałam z tych marek to te Astora w innej kolorystyce ale nie powalają trwałością choć kolory ładne i mocne, Loreala miałam ale w starszej wersji.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny cienie Essence rządzą :)
OdpowiedzUsuńmiejsce 2 i makijaż strasznie mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńcienie nie w mojej kolorystyce ale miejsce 1 i 5 (mimo wad) mnie zaciekawiły;)
OdpowiedzUsuńHmm, szczerze mówiąc żadna paletka mi się nie podoba :(
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się paletka Bourjois:) Klasyczne, świetnie napigmentowane odcienie:) Podobnie jak Ty nie lubię paletek, w których poszczególne kolory nachodzą na siebie...
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem wszystkie sa ladne :)
OdpowiedzUsuńoliilui.blogspot.com
PS. U mnie (nas) na blogu zmiany prowadze, go z kolezanka. Serdecznie zapraszam :)
Moim zdaniem Loreal z miejsca 3. powinien być na 1. :)
OdpowiedzUsuń