Strony

292. Krótko mówiąc : Denko vol.1

piątek, 20 grudnia 2013

Na innych blogach często spotykałam się z komentarzami (pod notkami z zakupami) - "kiedy ty to zużyjesz???", "masz przecież już niezłe zapasy", "nie rozumiem po co tak chomikować". Nie zawsze bowiem pojawiają się notki mówiące o opróżnieniu tubki/słoiczka. Niedawno sobie uświadomiłam, że w zasadzie jak miałam jakieś denka / zużycia to część pustych opakowań lądowała w koszu, a inne w torbie, którą niedawno znalazłam :P Podejrzewam, że przy generalnych porządkach znajdzie się kolejna ;) Część z tych produktów przypadła mi do gustu, część nie. Myślę, że jednak warto robić takie denkowe posty, bo niektórych produktów nie recenzuję z różnych przyczyn, aż nagle kończy się opakowanie i często zapominam o produkcie. Koniec końców widnieje on tylko w notce zakupowej. Z drugiej strony jest to też pewna kontrola zapasów, bo co miesiąc widziałabym efekty opróżniania szafek/kosmetyczek itd. 

Zatem krótko mówiąc : denkowe posty będą się jednak pojawiać :) Próbowałam zacząć wcześniej , ale teraz mam większą motywację, więc powinno się udać. 

Legenda:
KWC oraz inne świetne produkty , Fajny produkt godny wypróbowania , Nic specjalnego , 
Nie kupiłabym ponownie
  • Granatapfel, Vitaldusche orzeźwiający żel pod prysznic <recenzja>. Byłam z niego zadowolona, dosyć długo go zużywałam, bo skubaniec był wydajny. O dziwo zapach mnie nie nudził przez ten cały czas, jego orzeźwienie było wyjątkowe.Tak jak pisałam w recenzji - "gdyby nie cena..."
  • Original Source żel pod prysznic. Kolejny zwykły żel, który krzywdy mi nie zrobił i po którym musiałam nawilżać skórę. Różnorodność zapachów jest atutem, ale "waniliowa malina" jest dla mnie zdecydowanie tym nietrafionym, nie mogłam się do niego przekonać. 
  • Balea Dusch Peeling <recenzja>. W skrócie powiem, że w PL dostaniemy podobną jakość pod kątem zdzierania, ale zapachy Balea i stosunkowo niską cenę, już gorzej. Szkoda, że u nas jest dostępny tylko na allegro lub sklepach z niemieckimi produktami. Szkoda też, że akurat trafiłam na taki zapach - cytrynowa maślanka zupełnie mi nie podeszła, zbyt mdła, zbyt słodka... Może znajdą się fani, ale ja do nich nie należę. 
  • On Line, żel pod prysznic z peelingiem. Zapach mimo że wydawał się kuszący, ostatecznie okazał się bardzo sztuczny. Żel jest mało wydajny jeżeli traktujemy go jako peeling. Drobinki słabo ścierają. Joanna produkuje lepsze produkty do stosowania przy każdym myciu, choć objętość drobnoziarnistych peelingów jest dużo mniejsza v. 
  • Marba Co, See You galaretka do kąpieli <recenzja>. Znalazłam w końcu opakowanie w trakcie porządków na strychu ;) a myślałam, że mama je wyrzuciła :P xD Kto wie co jeszcze tam odłożyła, po pamiętnej aferze "nie wyrzucaj moich pustych opakowań". Galaretka sama w sobie jest po prostu przeciętna, bo łapie się tylko na mokre palce. Plus za wydajność [używana z myjką, starczyła mi na naprawdę długo]. Ogółem bajer dla dzieci, poza tym to zwykły żel o zwykłym składzie.

  • Schaebens Totes Meer 3-Stufen-Pfelge-Programm (Wasch-Gel. Peeling, Salbe). Kupiłam ten produkt z myślą o moim M i jego tłustej skórze. Testował go przed jakimś weselem, bo zależało nam na zmniejszeniu świecenia skóry. Żel i peeling nie interesował nas tak bardzo jak maść i jej działanie. Niestety zawiedliśmy się. Zmniejszenie wydzielania sebum trwało ok. 2 godzin, później wszystko wróciło do normy. Do tego nawilżenie było zbyt słabe. M nie poleca.
  • Tołpa, dermo face, Rosacal, żel micelarny <recenzja>. Byłam z niego bardzo zadowolona i żałowałam, że się skończył. Nie szczypał w oczy, dobrze oczyszczał twarz, ale przede wszystkim delikatnie. Moja kapryśna skóra była mi wdzięczna za taką pielęgnację. Gdyby nie delikatny problem z demakijażem oczu, byłby ideałem. Podobny do niego jest żel z Biedronki stojący obok, choć ten ostatnio potrafi mnie zaszczypać przy zmywaniu tuszu z rzęs (coś się zmieniło w składzie?).
  • Be Beauty, żel micelarny. Tak jak napisałam wyżej, składem jest naprawdę podobny do żelu Tołpa, brakuje mu ekstraktu z torfu oraz kolejność z początku listy INCI jest trochę inna (któryś składnik ma inne stężenie). 
  • The Face Shop, black head ex, nose strip. Zamawiałam ten produkt na ebay. Od czasu do czasu stosuję tego rodzaju plastry na nos, bo nie radzę sobie z zaskórnikami w tej części twarzy. Jak ktoś znajdzie skuteczny sposób na pozbycie się tego problemu będę mu bardzo wdzięczna, bo im jaśniejsza staje się moja skóra, tym bardziej je widać :/ Zrywanie takich plastrów boli, nie oszukujmy się. Pytanie czy działają. To zależy. U mnie wyciągał sporą ilość zanieczyszczeń, ale u mojego brata działał słabiej, u niego sprawdzały się dobrze inne plastry. Dużo też zależało od odpowiedniego przyklejenia, tempa zrywania. Trzeba je wyczuć. Nie są złe, na pewno lepsze niż te marki Nivea.

  • Alverde, Feuchtigkeits-Haarkur, Aloe Vera Hibiskus. Jedna z moich ulubionych masek do włosów, seria aloes i hibiskus. Ubolewam nad dostępnością w PL :( Uzyskiwałam dzięki niej odpowiedni stopień nawilżenia, nabłyszczenia, włosy nie były przeciążone niezależnie od zastosowanej odżywki. Na szczęście mam jeszcze 1 w zapasie. Nie wiem jak sprawdzi się przy naprawdę przesuszonych włosach, jedno jest pewne, moje normalne kołtunki je lubią. Cena jest niska, zapach bardzo fajny (szkoda, że się nie utrzymuje).
  • Alverde, Repair-Haarkurmaske, Traube Avocado. Kolejny ulubieniec tym razem z serii awokado i winogrono. Nie stosowałam jej przy każdym myciu. Z racji tego, że jest przeznaczona do włosów zniszczonych jej konsystencja jest cięższa niż tej z aloesem i hibiskusem. Potrafiła lekko obciążyć włosy, szczególnie jak za długo ją trzymałam lub stosowałam odżywkę z dużą ilością silikonów. Pomijając te fakty, a dokładając ostrożniejsze używanie, otrzymamy zadowalający wynik. Szkoda, że tubka jest mała i starczyła mi tylko na ok. 11 aplikacji [zaznaczam, że mam naprawdę krótkie włosy]. Niektórzy nie narzekają na wydajność, może u niektórych byłoby to 15 aplikacji, ale ja lubię czuć maskę na włosach...  Miękkość, sypkość, dociążenie, mięsistość, błysk, odczuwalne nawilżenie, wygładzenie. Lubię to :)
  • BingoSpa, szampon borowinowy. Ogromna butla jak na szampon, bo mieści aż 500ml produktu za 10 zł. Zużywałam go ok. pół roku i przyznaję, że nie mogłam się doczekać aż dobiję dna :P Szampon nie ma rewelacyjnego składu. Pierwotny zamiar zakupowy dotyczył wersji z dodatkiem ziół, ale akurat nie było go w sklepie, więc zaryzykowałam. Niestety czytając opinie to nie był najlepszy wybór. Tak też było w praktyce. Nie zauważyłam szczególnych właściwości. Byłam zadowolona z tego, że przy stosowaniu bardziej obciążających masek włosy tego nie odczuwały. Borowina dodała ładny błysk i sypkość. Bywało jednak, że taka ilość sls trochę przesuszała, szczególnie jak od czasu do czasu przerzucałam się na coś lżejszego. 
  • Isana, Intensiv Pflege-Spülung, odżywka intensywnie pielęgnująca. Kupiłam ją po wycofaniu odżywki z olejkiem babassu i od tamtej pory regularnie wpadała do koszyka. Na moich krótkich włosach jest wydajna. Trochę przeszkadza mi jej intensywny zapach. Konsystencja jest dobra. Działanie nie należy do najmocniejszych, więc osoby, które dla niego kupią ten produkt będą zawiedzione [w końcu przeznaczona jest dla włosów zniszczonych]. Mi na szczęście ta lekkość odpowiada. Nie obciąża mi włosów, które po zastosowaniu tej odżywki stają się miękkie, wygładzone i delikatnie nawilżone. 
  • Schauma, suchy szampon Świeżość Bawełny. Testuję suche szampony już od jakiegoś czasu, do pełni szczęścia brakuje mi w szafce Batiste (z tego co wiem jest już w paczce pod choinką hehe). Moim zdecydowanym faworytem był Rene Furterer <recenzja>. Schauma skusiła mnie promocyjną ceną i opakowaniem, które nie zajmowało dużo miejsca w walizce.  Niestety zapach określany jako świeży wyjątkowo mnie drażni, nie mogłam go znieść w trakcie aplikacji. Irytował mnie przez pierwsze kilka godzin, całe szczęście ostatecznie się ulatnia. Nie bieli zbyt mocno, łatwo się wyczesuje, oczywiście jeżeli użyjemy rozsądną ilość produktu. Odświeża włosy, ale bywały gorsze dni, gdzie unosił je tylko na kilka godzin, nie wytrzymywały do wieczora. Wiem, że wielu osobom pasuje, ja mam mieszane uczucia. 
  • Olej kokosowy, rafinowany <recenzja>. Mój KWC, nie rozstaję się z nim od momentu przetestowania ok. 2 lata temu. Moje włosy go lubią, moja skóra go lubi, moja mama go uwielbia. Systematycznie uzupełniamy braki. Niektórzy nie wyobrażają sobie smarowania ciała czymś tak tłustym, ale przecież nie używa się go nie wiadomo jak dużo. Nakładany jeszcze na wilgotną skórę wchłania się szybciej, a nawilżenie pozostaje na bardzo długo. Dla osób które lubią zapach kokosanek polecam wersję nierafinowaną - ja używam takiej tylko do masażu, na co dzień zapach jest dla mnie za "ciężki".
  • Granatapfel Straffende Körperbutter, masło do ciała <recenzja>. Drogi i przeciętny produkt, który wyróżnia się brakiem parafiny w składzie. Mimo, że konsystencja jest przyjemna to efekt nawilżenia nie jest zadowalający na tyle by wydać na niego aż 80 zł. Zdecydowanie wolę kupić za te pieniądze 3 słoiki oleju kokosowego :P
  • Noni Care, Intensive, pomadka ochronna. Miałam wersję z aloesem, oliwą z oliwek i limonką. Bazą było masło shea i olej kokosowy, dodatkami były ekstrakty owocowe. Jak widać opakowanie ledwo dożyło zdjęć. W torebce wielokrotnie odpadła mi część do przekręcania sztyftu. O tym że produkt był dobry i przypadł mi do gustu, świadczyła moja wycieczka do Rossmanna po kolejne opakowanie. Niestety nigdzie ich już nie ma ;( Bardzo lubiłam tę pomadkę ochronną, bo dzięki niej moje usta przez długi czas nie były spierzchnięte. W końcu bez suchych skórek, miękkie, nawilżone. Mam nadzieję, że jeszcze je dorwę stacjonarnie.
  • Oeparol Balance, pomadka ochronna spf 20. Fajny produkt na lato. Często zapominamy o ochronie ust pod kątem filtrów UVA/UVB. Ta pomadka ochronna jest wybawieniem w tej kwestii i w dodatku nie bieli, ale długo się utrzymuje na ustach. Skutecznie chron przed wysuszeniem, do tego ma świetny zapach i dobre właściwości nawilżające (olej z wiesiołka robi swoje). Na minus może być jej wydajność, bo niestety będąc na słońcu kilka godzin aplikację trzeba powtarzać, ale na szczęście cena jest niska (6zł).
  • Alterra, pomadka ochronna rumiankowa. Z tym produktem się nie polubiłam. Została mi połowa i odłożyłam, bo nie byłam w stanie jej używać. Nie wiem czy trafiłam na jakąś gorszą partię, ale nie wiem czemu ludzie się nad nią rozpływali. Moje usta mimo stosowania tego produktu były w złym stanie. Tak jakby te dobroczynne składniki w ogóle nie przenikały w głąb skóry, tylko pozostawały na powierzchni w tłustej warstwie jaką zostawiała pomadka. Szkoda.
  • Skin79 BB miniature set. Nie wiem gdzie wcięło puste tubki. Pomysł zrobienia takiego zestawu jest bardzo fajny. Mamy możliwość przetestowania większej ilości produktu niż z pojedynczej saszetki, tubka jest też wygodniejsza. Możemy się przekonać, która wersja kremu BB będzie dla nas odpowiednia. Ja zastanawiałam się między gold a pink. Nie pamiętam już działania konkretnych kremów, ale z tego co pamiętam w wakacje i tak zamówiłam próbki pomarańczowego BB, bo miał większy filtr. 
  • Ebelin, Nagellackentferner pads, płatki nasączone zmywaczem. Bardzo fajny produkt, szczególnie na wyjazdy. Żałuję, że nie kupiłam więcej opakowań, zostały mi chyba tylko dwa. Coś podobnego można było kupić jakiś czas temu w Biedronkach. Patent polega na tym, że te cieniutkie płatki są nasączone tłustą substancją, która skutecznie usuwa lakier z paznokci. Zazwyczaj na obie ręce zużywałam jeden płatek, przy mocniejszych kolorach lub piaskach szły 2 sztuki. Jedyna niedogodność, to fakt, że trzeba po nim umyć ręce zanim zaczniemy nakładać nową warstwę lakieru. Bardzo lubię ten produkt, bo teraz wyjeżdżając nie obawiam się o to czy wylał mi się zmywacz w walizce. Do tego cena jest niska bo ok. 4 zł za 30 płatków.
  • Elizabeth Arden 5th Avenue. Klasyk, który jest ze mną od czasów liceum. Dostałam go od chrzestnej na imieniny i od tamtej pory się w nim zakochałam. Systematycznie zużywam kolejne flakony, niezależnie czy jest lato czy zima. Cały rok czuję się w tym zapachu dobrze. Opis sobie daruję, bo są osoby, które robią to lepiej ;)
  • Tołpa, Rosacal, łagodzący koncentrat wzmacniający <recenzja>. W zespole z kremami fajnie sobie radził. Jeżeli mam go oceniać osobno, to dam mu średnią 4, bo słowo koncentrat do czegoś zobowiązuje. Działał, ale moim zdaniem w pojedynkę zbyt słabo. Wprawdzie efekty po zużyciu opakowania były, ale oczekiwania po nazwie są większe.
  • Savon Noir, czarne mydło peelingujące <recenzja>. Mój KWC. W połączeniu z rękawicą Kessa <recenzja> tworzą duet idealny. Samo nakładane np. na twarz, idealnie pozbywa się martwego naskórka, zostawia skórę miękką, choć "skrzypiącą pod palcem" i gładką. Uwielbiam jego działanie. Jedyne o czym muszę pamiętać to o ostrożności - jak dostanie się do oka, to strasznie szczypie. Moim zdaniem zaraz po oleju kokosowym, to kolejna pozycja, którą powinno się przetestować. Ważne, żeby savon noir było z dobrego źródła, bo ostatnio kupiłam innej firmy i jest naprawdę słabe :(


Uffff to wszystko. Wszystkim którzy dotarli do końca, GRATULUJĘ :)
Jak przygotowywania do świąt? Prezenty już są?

14 komentarzy:

  1. sporo tego:) uwielbiam denka, to chyba jedne z moich ulubionych wpisów:D
    olej kokosowy<3

    OdpowiedzUsuń
  2. dotrwałam :)
    ja denek nie robię, bo jestem niekonsekwentna w zużywaniu kosmetyków. Otwieram kilka naraz, jak już opróżnię, to bezmyślnie wyrzucam, więc moje denka byłyby słabe ;)
    Olej kokosowy mam taki sam, niestety u mnie nie sprawdza się tak super, to znaczy, jest fajny, ale bez cudów ;)
    Savon noir akurat szukałam i nie wiedziałam jakiej firmy będzie dobry, teraz na pewno wezmę pod uwagę Alepp :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spore denko, a żadnego z tych produktów nie miałam okazji używać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Denka są świetne, bo czasem w takiej mini recenzji zawarte są wystarczające informacje. Jak ktoś potrzebuje się bardziej wgłębić to przecież może wyszukać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba przyznać że sporo ci się tego nazbierało :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, sporo tego! Mnie teraz czeka denko z ok pół roku i jakoś nie mogę się zabrać :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ładne denko :) ja też zaczęłam odkładać zużyte opakowania ale coś ciężko się je ''denkuje'' :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ładnie opisane, i gratuluję zużyć :)
    Pokusiłaś mnie tym żelem micelarnym Tołpy, może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Denka nalepsza rzecz ;) Ja tak lubię produkty z BingoSpa i po raz kolejny trafiam na recenzie, że szampony z tej firmy nie są fajne, chyba muszę w końcu zdecydowac się na szampon :)

    OdpowiedzUsuń
  10. zużyłaś cały olej kokosowy? :D gratulacje bo pojemność ma ogromną ;) mój leży odłogiem, bo polubiłam inne oleje :P

    OdpowiedzUsuń
  11. o losie jak tego dużo! mnie ten olej kokosowy nie przekonuje - chyba, że do smażenia jajka sadzonego:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Niezły zbiór:) Muszę przyznać, że ostatnio zawodzę się na odżywce z Isany, którą sama Tobie polecałam... Teraz też bym to zrobiła bo masz krótkie włosy. Moje są już na prawdę długie i okazało się, że ona sobie z nimi nie radzi....Mam też takie samo zdanie na temat pomadki z Alterry co Ty. Kupiłam zachęcona recenzjami i u mnie wyszedł bubel. Nieładnie pachnie i smakuje oraz nic nie robi dobrego z ustami. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. How is it that just anyone can publish a weblog and get as popular as this? Its not like youve said anything incredibly impressive more like youve painted a fairly picture more than an issue that you know nothing about! I dont want to sound mean, here. But do you actually think that you can get away with adding some pretty pictures and not definitely say something?
    Disney Games

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli podobała Ci się notka, masz wątpliwości, pytania - zostaw komentarz :) To miłe, że zostawiacie ślad po swojej wizycie :)

Na Wasze pytania odpowiem pod tym wpisem.
Proszę jednak o nie zostawianie treści reklamujących blogi. Staram się odwiedzać każdego komentującego, więc jeśli chcesz coś napisać, niech to dotyczy treści mojej notki.

Dziękuję ! :)